Ankiety uczestników Igrzysk Wolności 2019: Jak zwyciężają demokracje?

W #39 październikowym numerze Liberté! „Nauka w oślej ławce” pytamy uczestników Igrzysk Wolności o to, czym według nich jest demokracja i czy jest obecnie zagrożona? Jaka jest rola kultury w kryzysie demokracji? Jaką rolę odgrywają dziś liberałowie na polskiej scenie politycznej?

Odpowiadają: Sylwia Chutnik, Agnieszka Holland, Jarosław Gugała, Andrzej Leder, Ewa Łętowska, Magda Mołek i Bartosz Węglarczyk.

Sylwia Chutnik

Czym według pani jest demokracja?

Demokracja to sposób sprawowania władzy, na który umówiło społeczeństwo po to, żeby w miarę możliwości każda grupa społeczna miała swoich przedstawicieli i przedstawicielki, a żaden z głosów pośród tych grup nie był pomijany. Jest to jak na razie jedna z nielicznych koncepcji, która nie zawsze – ale jednak – się sprawdza.

Czy uważa pani, że w tym momencie demokracja jest zagrożona?

Mam wrażenie, że momencie, w którym obecnie znalazła się zarówno Polska jak i Europa,  demokracja powoli kończy się jako system, który rozwiązywał wszystkie problemy i zakusy wiążące się z tym, że pewne grupy polityczne czy ideologiczne chciałyby dominować i prowadzić dyskurs, polegający w dużej mierze na narzucaniu innym własnej woli. Oznacza to, że demokracja jest zagrożona. Pytanie brzmi: co właściwie chcemy zrobić z demokracją i do czego właściwie jest nam ona potrzebna.

Jakie jest pani zdaniem miejsce liberałów na obecnej scenie politycznej?

Osoby kierujące się wartościami zbliżonymi do zasad demokracji i wolności, twórczej ekspresji to zwykle osoby, które mają bardzo niewdzięczne zadanie w społeczeństwie. Muszą marudzić, bić w dzwony jeśli coś się dzieje, patrzeć na ręce i pracować na rzecz demokracji, czyli tego, aby dotychczasowy system zachował swoje status quo. Tak w każdym razie widzę swoją rolę w tej koncepcji – jako bycie marudą, która będzie mówiła, że demokracja jest zagrożona, ale która będzie również wskazywała jej profity i namawiała ludzi, aby walczyli na jej rzecz.

Jak pani postrzega podzieloną obecnie polską wspólnotę?

Jakiś czas temu prowadziłam warsztaty, na których wspólnie z uczestnikami zastanawialiśmy się, jakiego rodzaju tematy można dziś poruszyć i nie bać się, że podzielą nas przy stole świątecznym albo w czasie długiej podróży w jednym przedziale. Okazało się, że są to pieski, kotki i dzieci, chociaż dzieci też niekoniecznie, bo tu zaczynają się różne opcje wychowawcze. Nie wiem, czy pieski i kotki uratują polską demokrację i polską debatę publiczną, ale życzyłabym sobie, żeby w miarę możliwości szukać tych tematów, które nas łączą, a nie dzielą. Bo o sprawach które nas dzielą można dyskutować, ale obecna polaryzacja społeczeństwa najczęściej skazuje na to, że dyskusja ta jest właściwie niemożliwa.

 

Jarosław Gugała

Jak według Pana wygrywają demokracje w dzisiejszych czasach?

Od dawna wiadomo, że tam, gdzie jest demokracja, tam rodzi się też dobrobyt i tylko tam w dłuższej perspektywie ludzie mogą być szczęśliwi, bezpieczni i mogą żyć w dobrobycie.

A jeśli chodzi o sytuację w Polsce? Czy demokracje w Polsce zwyciężają?

Polska w tej chwili, od trzydziestu lat, przeżywa najlepszy okres w swojej historii. Nigdy Polakom i Polsce nie było tak dobrze, jak nam teraz. Wcześniej brakowało nam demokracji – 45 lat komuny, 5 lat okupacji hitlerowskiej i sowieckiej, a wcześniej – dwudziestolecie międzywojenne, które także jeśli chodzi o standardy demokratyczne znacznie odbiegało od tego, co uznajemy za pełną, dojrzałą demokrację, pierwsza wojna światowa, a jeszcze wcześniej 123 lata zaborów i sto lat gnijącej pierwszej RP, która zakończyła się tymi zaborami. W związku z tym, dopiero od trzydziestu lat uczymy się tej demokracji. Niestety, nie jesteśmy bardzo pilnymi uczniami i bywają okresy, kiedy zapuszczamy się w tej nauce. Ostatnio mam wrażenie, że mamy do czynienia z takim czasem, w którym wiele rzeczy, które powinny być standardem w demokracji nie są przestrzegane albo są naciągane z powodu jakichś doraźnych, krótkotrwałych – zwykle politycznych, ale nie tylko – interesów.

Politycznych i nie tylko?

Politycznych i nie tylko, dlatego że interesy polityczne zwykle służą interesom tzw. zwyczajnym i są takie możliwości, których nie ma w demokracji w dobrze funkcjonującym państwie, natomiast pojawiają się wszędzie tam, gdzie np. sądownictwo, wymiar sprawiedliwości jest podporządkowany polityce. Pojawiają się wszędzie tam, gdzie instytucje państwowe nie spełniają swojej roli. Istnieją, ale są tak naprawdę atrapami tych instytucji, nie wywiązują się ze swoich zadań. Tworzy się wówczas pewna fikcja. Coś niby jest instytucją demokratyczną i instytucją państwa, a jednocześnie pełni zupełnie inną rolę –  rolę, która zaprzecza temu, czym powinna być. Wielokrotnie ćwiczyliśmy to wszystko w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Do tej pory nie udało się nam w Polsce zbudować mediów publicznych z prawdziwego zdarzenia. Chociaż wszyscy wiemy, że trzeba chronić polską kulturę, język, że trzeba dbać o standardy dziennikarskie i pluralizm w mediach, to mimo to zmagamy się z tym od trzydziestu lat. Bywają oczywiście okresy lepsze i gorsze, ale tak naprawdę nigdy tego ideału, jakim jest np. brytyjska telewizja BBC nie osiągnęliśmy. Coraz rzadziej się o tym mówi, bo wszyscy się już przyzwyczaili do tego, że mediów publicznych w Polsce, takich prawdziwych, nie może być, że mogą one być jedynie mediami politycznymi, państwowymi i podporządkowanymi władzy. Kolejna kwestia to wymiar sprawiedliwości w Polsce, który oczywiście wymaga reformy, natomiast musi to być reforma prawdziwa – coś, co spowoduje, że sądy będą uznawane za sprawiedliwe, że będą sprawniejsze, bardziej obiektywne, a także będą się kierowały literą i duchem prawa, a nie będą naciągane do interesów ludzi, którzy chcą uzyskać jakieś korzyści kosztem innych ludzi. W związku z powyższym, dopóki ten wymiar sprawiedliwości nie stanie się wymiarem dojrzałym, sprawiedliwym i takim, do którego wszyscy będziemy mieć zaufanie – nie będziemy mogli mówić o tym, że obecna RP jest krajem sprawiedliwym i demokratycznym.

A czy zgadza się pan ze stwierdzeniem, że demokracja przechodzi obecnie kryzys, czy może to za duże słowo?

Na świecie demokracja nie przechodzi kryzysu. Wręcz przeciwnie – coraz więcej krajów wchodzi na ścieżkę demokracji i widać wyraźnie, że w ostatnich dziesięcioleciach liczba krajów, które starają się być demokratyczne jest większa niż dziesięć, dwadzieścia czy trzydzieści lat temu. Widać także, że zmniejszają się obszary biedy na świecie, co również jest efektem wprowadzenia standardów demokratycznych na skalę globalną. Dlatego moim zdaniem demokracja kryzysu nie przechodzi, natomiast zawsze istnieją pewne zagrożenia. Demokracja nie jest rzeczą daną raz na zawsze. Jest pewnym stanem, który trzeba z trudem i codziennym mozołem utrzymywać, a którego nie dostaje się w prezencie. Dostaliśmy, zdobyliśmy, ale musimy teraz robić wszystko, żeby to doskonalić, utrzymywać i żeby to się nie degenerowało. Demokracja jest jak ogród. Jeśli przestaniemy go podlewać, nawozić i przycinać wyschnięte konary, to zdziczeje i wyschnie.

A jeśli chodzi o miejsce i rolę liberałów? Jakie jest obecnie ich zadanie?

Bycie liberałem to bycie człowiekiem, który stara się być wolny, stara się nie ulegać żadnym doktrynom, kultywować i rozwijać niezależność myślenia. Tacy ludzie zawsze istnieli i byli światu potrzebni. Zawsze wykuwali jego lepszą przyszłość. Rola tak rozumianych liberałów jest ogromna i nieprzemijalna.

 

Agnieszka Holland

Czym jest dla pani demokracja?

To trudne pytanie. Demokracja to system polityczny, ustrój, który daje najwięcej szans, na to, żeby ludzie mogli żyć zgodnie ze swoimi potrzebami i przekonaniami. Żeby czuli się upodmiotowieni i mieli wrażenie, że to, jak wygląda rzeczywistość zależy również od nich i czuli się szanowani jako obywatele, których głos – nawet jeśli są w mniejszości – się liczy.

Czy uważa pani, że obecnie demokracja jest zagrożona?

Tak, w moim przekonaniu jest zagrożona i to nie tylko przez obecnie panujących w Polsce polityków. Jest zagrożona w ogóle, ponieważ przechodzi pewien bolesny kryzys, który ma swoje powody w tym, jak owa demokracja nie radzi sobie z wyzwaniami współczesności, tym jak łatwo daje się skorumpować i jak pewne – będące jej podstawą – zasady, są nieustannie i lekko łamane, a w związku z tym, tracą swoje sacrum. Nie radzi sobie i nie dba także o to, żeby ci słabsi czy mniej dynamiczni mogli mieć dostęp do wszystkich konstytucji, innych wartości. W gruncie rzeczy myśli tylko o teraźniejszości, a nie przyszłości i o tym, żeby dobro pewnej ograniczonej grupy ludzi było realizowane. Nie myśli o dobru wspólnym. Zmiana świata, globalizacja, to wszystko powoduje, że demokracja liberalna – taka jaką znaliśmy i ceniliśmy – kiepsko radzi sobie ze  współczesnością. W związku z tym wymaga jakiegoś przedefiniowania, zdyscyplinowania, nowej umowy społecznej, ale jak na razie reakcją na ten kryzys demokracji jest wzrost populizmu i coś, co się nazywa demokracją autorytarną, co oczywiście jest nielogiczne, bo demokracja nie może być autorytarna. W ogóle demokracja z przymiotnikami zawsze budzi wątpliwości. Demokracje były różne – była demokracja socjalistyczna, demokracja narodowa – ale myślę, że demokracja parlamentarna, która w dużym stopniu stworzyła Europę powojenną nie wymaga przymiotników.

A gdzie według pani jest w tym wszystkim miejsce kultury? Czy właśnie w przeciwdziałaniu temu kryzysowi demokracji, czy może napędzaniu tego zjawiska?

Myślę, że kultura jest niezbywalną wartością demokracji. Bez kultury, bez dostępu do kultury, bez rozwoju kultury i jej wolności – nie ma demokracji i myślę, że to zostało zaniedbane, dlatego że zaczęto uważać, że demokracja, szczególnie w krajach postkomunistycznych, to jest tak naprawdę wolny rynek. Ale to nie jest to samo. Wolny rynek bez przestrzeni aksjologicznej, co do której jest zgoda przynajmniej większości, a która jednocześnie spełnia pewne podstawowe wartości kultury europejskiej i wyciąga wnioski z historii – również z jej ciemnych stron – nie ma demokracji. Demokracja nie może funkcjonować. Pusta aksjologicznie demokracja ginie.

Co według pani oznacza fakt, że kultura może być liberalna?

Kultura może być liberalna nie w sensie systemu gospodarczego, ale w sensie przyjmowania wartości, a przede wszystkim dawania głosu różnym wartościom, systemom wartości, różnym potrzebom, poziomom i gustom. To kultura, która nikogo nie wyklucza – tak w każdym razie powinno być.

Czy ta liberalna kultura może przeciwdziałać kryzysowi demokracji?

W moim przekonaniu bez kultury liberalnej, takiej, która podmiotowo traktuje ludzi i uważa, że każdy ma prawo do samookreślenia i samowyrazu – nie ma demokracji.

 

Andrzej Leder

Czym według pana jest demokracja?

Demokracja to są rządy ludu, czyli ustrój, w którym lud jest podmiotem politycznym. Współcześnie demokracja to coś dużo bardziej skomplikowanego. To sytuacja, w której istnieją liczne prawne gwarancje, powodujące, że owe rządy ludu nie przeradzają się w taką czy inną formę tyranii. Dlatego dla demokracji bardzo istotny jest także porządek prawny oraz instytucjonalny, a przede wszystkim – trójpodział władzy; równoważenie się i wzajemna kontrola różnych władz.

Czy uważa pan, że obecnie demokracja w Polsce jest zagrożona?

Tak, myślę, że istnieje pewne zagrożenie dla demokracji. Przy czym z jednej strony dojście do władzy Prawa i Sprawiedliwości poszerzyło bazę demokracji. Jakaś część ludzi, która w ogóle nie identyfikowała się z procesem demokratycznym aktualnie się z nim identyfikuje, ponieważ PiS ich reprezentuje. Ale z drugiej strony, naruszenie porządku instytucjonalnego o którym mówiłem wydaje mi się zagrożeniem dla rzeczywistego procesu reprezentowania różnych interesów i może prowadzić do takich czy innych form tyranii.

Jak pan postrzega podzielone polskie społeczeństwo?

Nie widzę bardzo dużego problemu w samym podziale politycznym. Myślę, że dojrzałe, nowoczesne społeczeństwa są zawsze podzielone politycznie. Jedni mają poglądy konserwatywne, inni liberalne albo mniej lub bardziej lewicowe. Pewne projekty określające kształt społeczeństwa, które nadają charakter siłom politycznym i dyskusja, a nawet ostry spór na temat tych projektów są naturalne. Trzeba pamiętać, że nowożytne państwa, a potem demokracje powstały jako sposób na zatrzymanie wojen domowych – cały okres XVI i XVII wieku w Europie to były bardzo brutalne wojny domowe, które zostały zatrzymane przez pojawienie się nowocześnie rozumianej suwerenności. Podobnie, po II wojnie światowej, swoistej “wojnie domowej” Europejczyków ustanowiono bardzo wiele państw demokratycznych tam, gdzie przedtem były dyktatury. Spory polityczne same w sobie nie są więc groźne kiedy przestrzegane są podstawowe zasady gwarantujące to, że spór – rozumiany jako dyskusja i argumentacja – w ogóle może się toczyć. Atoli jeżeli jedna strona sporu próbuje całkowicie uciszyć inną stronę za pomocą instrumentów przemocy państwowej, jak policja, prokuratura czy sądy, albo próbuje odebrać jej głos i zdyskredytować moralnie, to wtedy rzeczywiście mamy moment zagrożenia demokracji. Czasami istnieje też niebezpieczeństwo, że spór polityczny może się zamienić w wojnę domową, to jest drugie niebezpieczeństwo – kiedy strony sporu nie wyrzekają się przemocy. Bo warunkiem sporu jest rozmowa, a nie stosowanie bezpośredniej przemocy. Jeżeli pojawia się groźba lub użycie bezpośredniej przemocy, to jest koniec rozmowy, czyli sporu politycznego.

Czy sądzi pan, że stosowana obecnie przez niektóre środowiska tzw. mowa nienawiści jest w stanie przerodzić się w niedługim czasie w takie poważne groźby?

Myślę, że tak. Jeżeli mowa nienawiści zyskuje bardzo silne poparcie, tzn. bardzo wielu ludzi zaczyna powtarzać pewnego rodzaju slogany i w ten sposób wzbudzać w sobie nienawiść do innych, zwykle mniejszościowych, grup, to bardzo często prowadzi to do przemocy. Historycznie znamy wiele przykładów tego rodzaju wydarzeń. W związku z tym zjawisko nazywane mową nienawiści jest zagrożeniem. Samo istnienie w ludziach agresywnych uczuć, które znajdują wyraz polityczny jest jednak faktem, z którym demokracje muszą się liczyć. Dlatego spór polityczny, czasem ostry, jest konieczny. Mowa nienawiści nie jest jednak sporem; ci, którzy wypowiadają nienawistne treści nie chcą nikogo przekonać, ani usłyszeć co do powiedzenia ma druga strona. Nie chcą żadnego projektu społecznego. Zwykle chcą po prostu zniszczyć, obrazić czy upokorzyć tego, do kogo kierują swoje słowa.

 

Ewa Łętowska

Czym jest dla pani demokracja?

Demokracja jest ustrojem piekielnie trudnym, ale w gruncie rzeczy jedynym, który może, przy sprzyjających warunkach, zabezpieczyć dobre warunki funkcjonowania większej liczbie ludzi w społeczeństwie, taki duży wspólny mianownik. Jest to jednak tylko możność, obietnica – nie coś, co się dostaje. To najlepszy z możliwych niedobrych ustrojów.

Czy jako prawniczka jest pani w stanie odróżnić fałsz i manipulację od prawdy i faktów?

To kwestia doświadczenia i umiejętności. Doświadczona gospodyni spojrzy na kawałek mięsa i wie, czy może z niego ugotować rosół czy zrobić pieczeń. Doświadczony lekarz  także potrafi szybko postawić trafną diagnozę. Jeżeli pokaże mi się prawo czy wyrok,  to potrafię się z tym obejść w podobny sposób, ponieważ uczyłam się tego przez wiele lat.

Czy można zatem powiedzieć, że w gestii każdego człowieka i każdego obywatela leży troska o to, żeby nie dać się oszukiwać i dochodzić do prawdy samemu tak, aby potrafić odróżnić prawdę od fałszu?

Tak. W trakcie panelu, w którym brałam udział powiedziałam, że w naszym społeczeństwie jest zapotrzebowanie na prostą  odpowiedź  na proste pytanie „Jak żyć?” Nie do mnie należy kierować pytania, o to czy coś jest zgodne z etyką, czy nie, ponieważ nie jestem moralistą. Mogę co najwyżej odpowiedzieć na pytanie jak coś funkcjonuje w zakresie prawa. W naszych czasach dąży się do absolutnej odpowiedzi na pytanie: powiedz mi jak mam żyć. Człowiek zdejmuje wówczas z siebie odpowiedzialność za to, do czego sam musi dojść ciężkim staraniem swojego własnego rozumu – dlatego demokracja jest tak trudna. Demokracja partycypacyjna, tzn. ta, w której ci którzy rządzą nie tylko rządzą, ale także potrafią słuchać, a ci, co mówią – potrafią się postawić na miejscu tych, do których się zwracają.

Co się stanie, jeśli wyrok ws. powołań do KRS nie zostanie wykonany?

Wyroki, zarówno polskich jak i europejskich sądów, są wykonywane, ponieważ zobowiązaliśmy się do ich wykonywania. Nawet jeśli wyrok jest niewygodny dla władz, to w dalszym ciągu musi zostać wykonany. Niewykonanie wyroku oznacza zatem Polexit, ponieważ nie godzimy się wówczas na to, do czego się zobowiązaliśmy. W związku tym wszystkie zobowiązania, także wobec nas, są unieważnione. Nikt nie ma ani obowiązku, ani chęci zatrzymywania nas, którzy chcemy być decydentami, a nie współdecydentami. Dlatego demokracja jest trudna, bo demokracja partycypacyjna wymaga, żeby rządzący dotrzymywali słowa, które dali w konstytucji czy w traktatach międzynarodowych.

 

Magda Mołek 

Jak według Pani zwyciężają demokracje? 

Niezbyt to popularne co powiem, szczególnie w dzisiejszych czasach, ale moim zdaniem tylko prawdą. Bankructwo demokracji polega na tym, że sprzedaje się kłamstwo i, co gorsza, chętnych nie brakuje. Demokracja przecież to najtrudniejszy z ustrojów, wymaga bardzo wiele od rządzących i rządzonych.Znalezienie odpowiednich słów-kluczy, żeby w dzisiejszych czasach obronić demokrację jest możliwe tylko dla tych, którzy naprawdę stawiają na uczciwość. Nie jestem specjalistą, ale może obecnie już tylko biblijne  „prawda was wyzwoli” to jedyne, co uratuje demokrację. 

Czy Pani zdaniem demokracja jest obecnie zagrożona? 

W Polsce? Tu chyba nikt nie ma wątpliwości, przecież łamana jest konstytucja. W sposób totalny, bezczelny i, co się w przyszłości okaże, szkodliwy dla nas wszystkich, także tych, którzy dziś nie chcą widzieć tej prawdy. Jako dziennikarka, filtruję rzeczywistość od 25 lat i widzę, niestety, że dookoła są syci ludzie. Skupieni na swoich prywatnych celach, zajęci swoją codziennością a nie polityką, najedzeni i fizycznie, i mentalnie. Przeświadczeni, bo tak im wmawiają od lat media, że mogą wszystko. Co ich może poruszyć? Co mogłoby sprawić, że stworzy się oddolny ruch, który ich porwie i powstanie nowe ugrupowanie polityczne, oparte na przeciwieństwach do obecnych? Ugrupowanie dla wszystkich tych, którzy nie chcą uczestniczyć w tej narracji, którą widzą w telewizji (albo nie widzą, bo jej nie mają, z wyboru)

Jakie jest miejsce kultury w dzisiejszym kryzysie demokracji? 

Naród bez kultury nie istnieje, tak jak nie istnieje bez języka, ale język jest częścią kultury.  Chyba nie raz wydarzenia na świecie obierały zaskakujący kierunek, dzięki wkładowi kultury.   Co ciekawe język oraz ogóle pojęcie kultury u polityków, którzy łamią demokrację, są charakterystyczne i wspólne. I nie dotyczy to tylko Polski. Reakcja obozu władzy na słowa Leszka Jażdżewskiego o utracie moralnego przywództwa przez kościół katolicki w Polsce, to idealny przykład takiego myślenia.

Wierzę, że powoli, dzięki ludziom, którzy mówią publicznie prawdę,  tworzy się najpierw pewna luka, ale wkrótce wypełnia się tymi, którzy zaczynają szukać czegoś więcej. Przez 25 lat mojej pracy zawodowej zrobiłam setki wywiadów. I zawsze, gdy dochodziło do pytań o sprawy kluczowe moi rozmówcy deklarowali, że najważniejsze dla nich w życiu są miłość i spokój ducha. A te wydają mi się mocno powiązane z prawdą. Czy prawda uratuje demokrację, pozostaje pytaniem otwartym.

 

Bartosz Węglarczyk

Jak według Pana zwyciężają demokracje w XXI wieku?

To dobre pytanie, jednak nie zgadzam się z zawartą w nim tezą. Nie uważam, że demokracje w XXI wieku wygrywają. Myślę, że mają bardzo pod górkę, i że przeżywamy bardzo kryzysowy moment w historii demokracji. Dopiero okaże się, czy demokracje wyjdą z tego żywe – to zależy od tego, czy jesteśmy optymistami czy pesymistami. Ja sam nie zdradzę, które stanowisko jest mi bliższe, ale uważam, że najtrudniejsze przed nami.

Najtrudniejsze czyli?

Najtrudniejsze, czyli udowodnienie ludziom, że demokracja się sprawdza i jest sprawnym systemem, który daje nie tylko wolność, ale także poczucie bezpieczeństwa i dostatnie życie – to demokracje muszą teraz udowodnić.

Jakie jest Pana zdaniem miejsce liberałów na obecnej scenie politycznej w Polsce?

Miejsce liberałów na polskiej scenie politycznej jest większe niż dotychczas. Im więcej będą w stanie pokazać, tym lepiej dla polskiej polityki. Myślę, że liberałowie są dziś bardzo niedocenieni. W kryzysie demokracji mamy bowiem do czynienia także z pod-kryzysem liberałów, którzy muszą ludziom udowadniać, że są im do czegoś potrzebni.

Jaka jest rola kultury w kryzysie demokracji?

Myślę, że kultura łączy nasze dusze. Tak jak łączy nas gospodarka czy poczucie przynależności do narodu. Kultura łączy nas jako ludzi, pokazuje, że wszyscy jesteśmy jedną wielką cywilizacją – w każdym razie taką rolę odgrywać powinna. Odgrywa ją raz lepiej, raz gorzej, ale myślę, że kryzysu kultury – w przeciwieństwie do kryzysu demokracji – nie przeżywamy. W kulturze dzieje się wiele dobrych rzeczy, trzeba tylko odpowiednio poszukać i znaleźć coś dla siebie.

Partnerzy strategiczni

Partnerzy

Partnerzy wspierający

Partnerzy merytoryczni

Partnerzy medialni

Partner technologiczny

Partner dialogu

Goszczą nas

Aktualności

Zapisz się na newsletter Igrzysk Wolności

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia.